Ukraińskie wesele na Mazurach

2016-10-01 09:09:45(ost. akt: 2016-10-01 11:06:11)

Autor zdjęcia: Elżbieta Kozłowska

Dawaj, polewaj... Hop, hop hop... to tylko niektóre z ukraińskich weselnych zwrotów. I choć wydawać by się mogło, że nasi sąsiedzi niewiele się od nas różnią, to jednak trzeba przyznać, aby przeżyć takie wesele należy mieć naprawdę końskie zdrowie.
Wesele na Ukrainie zdecydowanie różni się od tradycyjnego polskiego przyjęcia. Trudno sobie wyobrazić, że obrzędy zaczynają się już o godzinie 11:00, a przecież cały dzień i noc przed nami! Od czego się zaczyna? Otóż należy wykupić pannę młodą z domu rodzinnego, którego wrót strzeże zazwyczaj brat panny młodej.

Pan młody wraz z orszakiem swoich gości jedzie zatem pod dom. Nie wystarczy zapłacić i odzyskać wybranki. Przyszły małżonek musi bowiem odpowiedzieć na serię pytań dotyczących narzeczonej. Za każde, na które odpowie źle - płaci.

Po odzyskaniu panny młodej, należy pokazać miejscowości, w której bierze się ślub, że nasza córka wychodzi za mąż! Aby nikt nie przegapił tego faktu, jeździ się korowodem samochodów, trąbiąc, obwieszczając w ten sposób wszem i wobec, że to właśnie dziś nastał ten piękny dzień.

Ślub odbywa się w cerkwi. Ceremonia rozpoczyna się gdy panna młoda wchodzi do kościoła pod rękę z panem młodym. Następnie, zanim para młoda zacznie kierować się do ołtarza, na samym końcu kościoła ksiądz zatrzymuje młodych, by uzyskać potwierdzenie, że oboje pragną zawrzeć związek małżeński bez przymusu oraz jako równi sobie.

Następnie ksiądz poświęca obrączki ślubne i wkłada je każdemu z małżonków na palec. W ukraińskiej tradycji również istnieje funkcja świadków, jest ich po czworo na każdą ze stron biorących ślub. Krocząca do ołtarza para młoda, zamiast kwiatów, niesie w dłoniach obrazki Maryi Panny i Jezusa Chrystusa jako symbole postaw do naśladowania w życiu małżeńskim.

Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że ksiądz, odwracając się plecami do Pary Młodej, przemawiał do wiszącego z przodu obrazu Jezusa Chrystusa. Panna młoda również oddała mu cześć, składając kwiaty pod obrazem.

Koronacja to najważniejszy moment ceremonii. Świadkowie trzymają korony nad głowami młodych, jako znak nadchodzącego nowego królestwa, które będzie pod rządami nowożeńców. Koronacja ma być również przypomnieniem, że małżeństwo to partnerstwo w Chrystusie i że należy prowadzić honorowe życie pełne miłości do drugiego człowieka.

Po całej ceremonii, która trwa czasem nawet dwie godziny, weselnicy dostają ciepły posiłek. Przywitanie pary młodej przed salą weselną różni się jedynie tym, że to właśnie teraz składa się życzenia i daje prezenty a nie po ślubie przed kościołem.

Czas zasiąść do stołu. Zdecydowanie różni się ono od polskiego. Na Ukrainie biesiaduje się przy i śpiewa regionalne pieśni. Stoły uginają się od nadmiaru jedzenia - pieczonych świniaków, wędlin, mięs, półmisków. Podczas zabawy natomiast istnieje nieskończona ilość niezwykłych konkurencji, zabaw, angażujących wszystkich gości a zwłaszcza rodziny państwa młodych. Wesele kończy się o pierwszej w nocy, tuż po torcie weselnym.

Nie jest to jednak zwyczajny tort, tylko poświęcony wypieczony chleb, oblany polewą bezową. Nie je się go na weselu tylko już w domu. Zdrowie młodych wznoszone jest niezwykle często, ale nie tylko ich. Należy wypić niemal za każdą rodzinę z osobna a na to już nie ma rady - po prostu nie wypada inaczej - trzeba.

Te i inne obyczaje wesela ukraińskiego opisał nam Siergiej, student z Ukrainy przybyły na nasze zaproszenie, jednocześnie pełniąc role prezentera wesela i Pana Młodego. W rolę Pani Młodej wcieliła się mieszkanka Korsz Daria. Niestety do ślubu nie doszło choć para reprezentowała się oryginalnie.

Po ciekawych opowieściach Siergieja czas zasiąść do biesiady. Przy zastawionych stołach zasiadło wielu weselników. I tu musimy się pochwalić frekwencją. Na zorganizowane przez nas wesele przybyło 65 weselników od najmłodszych do najstarszych wiekiem. Atmosfera weselna rosła z minuty na minutę Pieśniom ukraińskim i polskim nie było końca. Jednak czas płynie do czas kończyć weselną biesiadę.

Mamy nadzieję, że przeżyte wrażenia długo pozostaną w pamięci biesiadnikom naszego improwizowanego spotkania, które odbyło się w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Korszach.

Czytaj e-wydanie


Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste.
Swoją stronę założysz TUTAJ ".
Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: biblioteka

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. guest #2077423 | 87.205.*.* 1 paź 2016 14:24

    Jak cerkiew, to nie ksiądz, a raczej pop/batiuszka.

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. Z #2080929 | 185.34.*.* 5 paź 2016 13:01

      Będąc w świątyni prawosławnej spytałem osobę duchowna jak można do niej się zwracać - powiedział " ze proszę księdza " i był bardzo zadowolony .Świątynią z jedynym w Polsce ołtarzem porcelanowym ,częściowo zniszczonym przez Niemców .

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2. tanja #2123354 | 217.99.*.* 29 lis 2016 14:31

      po ślubie w bibliotece zjedli po pączku, przeczytali P.Tadeusza i paszli do domu

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5